Bardzo miłe zaskoczenie- klasa VI w roli kolędników. Na próbach i w czasie przygotowań bywało różnie. Wiele nosów „na kwintę”, bo znów „pani coś wymyśliła”. „Też mi coś – oracje kolędnicze!” Nie wszyscy lubią występować, to jasne, ale spróbować (choć raz) naprawdę warto. Bardzo ciekawe dla mnie były pomysły na przygotowanie sobie rekwizytu lub stroju (jak to uczeń potrafi nauczyć…). Niejednokrotnie i rodzice zaangażowani.
Ale chyba najważniejsze było to, iż cała klasa (19 uczniów) podjęła się tego wyzwania. Prezentował się każdy uczeń. Wszyscy zrobili to bardzo dobrze, niekiedy świetnie! Jeśli stres złapał przed jedną klasą, to podczas występu u innej odpuszczał. Dla młodego aktora doświadczenie bezcenne. Objawiło się kilka scenicznych talentów. Aż miło było popatrzeć, posłuchać.
Bardzo wesoła chwila dzielenia się zdobytymi darami (wszystkie klasy coś ofiarowały). Chusta animacyjna na sali gimnastycznej, a na środku makowce, cukierki, lizaki, ciastka, jabłka, gruszki, paluszki, czekolady i inne smakołyki. Nie zjedliśmy tylko trzech z kilku jabłek. Zwyczajnie nie daliśmy rady. „Zabrzęczały też pieniądze w kieszeniach”. Uczniowie przeliczyli, że dla każdego będzie po 5 złotych z groszami, ale wspólnie (w trakcie dyskusji) stwierdzili, że przekażą je szkole. Delegacja z „ofiarą” poszła do PANI DYREKTOR, a po powrocie wrócili z informacją, że pieniądze dokładają do SWOJEGO TABLO. No tak, przecież już za chwilę nie będzie ich wśród naszej szkolnej braci.